“Być fit… czy nie być fit”- to jest pytanie…

30.11.2019

Zima…przygotowania do Sylwestra. Trzeba wyglądać powalająco w sylwestrowej kreacji.

Wiosna- na wiosnę trzeba zacząć przygotowania do lata.

Lato…no oczywiste, że nasze pośladki muszą wyglądać bombowo w krótkich spodenkach.

Jesień- niby zimno.. ale już czuć presję krótkich sukienek w karnawale.

Każda pora roku wita nas nawoływaniem z każdej strony do odchudzania, dbania o formę, regularne ćwiczenia. I bardzo cieszę się, że zaczynamy bardziej dbać o swoje zdrowie, że zaczynamy przykładać uwagę do wartości posiłków i co raz częściej widzę świadome Kobiety, które zaczynają dbać o siebie i ćwiczyć dla zdrowia i przyjemności.

I tu mam swój osobisty, wewnętrzny dylemat…bo z jednej strony nie chcę odpuścić swojemu ciału i nie pozwalam się zatopić w odmętach totalnego zaniedbania i nie chcę do końca mych dni siedzieć zamknięta we własnym mieszkaniu z zasłoniętymi roletami i czekającą z biciem serca na dostawcę pizzy, ale z drugiej strony robi mi się niedobrze jak widzę sztucznie napędzany marketing wszystkich trenerów, osiedlowych siłowni i domorosłych dietetyków : “I Ty bądź piękna na plaży” (tak jakby dzięki ćwiczeniom moje nogi mogłyby wydłużyć się o 20 cm, biust urósłby do rozmiaru F, a moja skóra nagle zaczęła by mieć sprężystość piłeczki kauczukowej). I moje ulubione: “Nie kończę kiedy jestem zmęczona, kończę kiedy mam zrobiony trening”…ok…ale może ja nie chcę kończyć kiedy będę już w stanie prawie agonalnym, wycieńczona jak po maratonie na Saharze…może ja chcę skończyć wtedy, dopóki sprawia mi to radość?

A może ja chcę wolne popołudnie spędzić na oglądaniu telewizji z serniczkiem w jednej ręce i paczką chipsów w drugiej? Oczywiście, nie namawiam do odrzucenia zdrowego trybu życia- wręcz przeciwnie… tylko ja chcę trafić na ten idealny punkt wewnętrznej harmonii, który pozwoli mi na bycie szczęśliwą z moimi fałdkami na brzuchu, z brakiem mięśnia trójgłowego i słabo zaznaczonym tricepsem.

Ja nie chcę, żeby ktokolwiek mi mówił jak mam wyglądać, co powinnam jeść…lub ile razy powinnam ćwiczyć.

Ćwiczę- bo nie chcę trzeszczeć przy zmianie pozycji w fotelu, ćwiczę- bo chcę czuć się dobrze we własnej skórze. Jem fit- bo akurat mam ochotę, odżywiam się zdrowo- bo nie chce pożegnać się z własną wątrobą w wieku 45-ciu lat…ale to wszystko robię dla siebie!

Nie dla nieznajomej z plaży, która będzie istotna tylko przez 5 sekund mojego życia, nie dla kolejnego trenera, który przecież żyje z tego kultu “JESTEM BOSKA I WYĆWICZONA, ALE ZARAZ PADNĘ NA PYSK I ODDAM NERKĘ ZA CIASTECZKO”.

I jeśli sprawia mi przyjemność zjedzenie całej pizzy, to ją zjem…I już! Bo tak chcę 🙂
Bądź fit…i bądź szczęśliwa 🙂

blog CityJungle.pl

 

2 thoughts on ““Być fit… czy nie być fit”- to jest pytanie…

Komentarze są wyłączone.