Rozterki blogerki- czyli jak zacząć pisać i nie spalić się ze wstydu.

26.01.2020

Ok. Podjęłam decyzję o rozpoczęciu swojego bloga. Pełna niepewności i braku wiary w swoje możliwości i ogromu wątpliwości.
Bo co będzie, jeśli będę pisać niewystarczająco interesująco? A jeśli pisząc prosto z serca, pozwalając płynąc słowom bez kontroli przekroczę granicę dobrego smaku?

A co najgorsze…czy moje umiejętności ze szkoły średniej lub ich brak, jeśli chodzi o ortografię, interpunkcję zaburzą całą treść i ujawnią niedostatki mojego wykształcenia? Co z tego, że Język polski był moim ulubionym przedmiotem w szkole?

Nie ukrywam, że zapewne to była zasługa mojej Mamy, która od najmłodszych lat starała się zarazić mnie miłością do literatury, przykładaniem ogromnej uwagi do poszerzania swoich horyzontów myślowych. Bez mojej najcudowniejszej Mamy nie sięgnęłabym po „Zemstę” Fredry w wieku 7 lat. Bez Jej wrażliwości nie poznałabym poezji, której do dziś „nie czuję”…ale na pewno pozwoliła na odsłonę mojej wrażliwej strony. Temat Mamy i ogromu pracy, jaką wykonała podczas burzliwego wychowywania mnie, opiszę w osobnym blogu. Bo temat jest na tyle interesujący i na tyle ważny dla mnie, że może pomóc każdej wątpiącej w swoje siły Mamie.

Zawsze marzyłam o karierze dziennikarki. I te marzenia miały zostać zrealizowane przy pomocy studiów na kierunku „Dziennikarstwo”. Niestety byłam zbyt wolną dusza, spragnioną przygód, pragnącą buntu i wolności. Pragnęłam pokonywać wszelkie dostępne życiowe bariery. Dlatego przerwałam naukę ku rozpaczy moich cudownych Rodziców.

I tutaj chciałabym nadmienić, że zapewne nie jedna z nas żałuje swoich decyzji, patrzy w przeszłość ze smutkiem analizując wszystkie swoje błędy. Ale według mnie, to nie jest najlepsza droga. Te decyzje, które podejmowaliśmy w przeszłości, były na tamten czas takie, jakie chcieliśmy. I nawet jeśli konsekwencje były bolesne, to potraktujmy je jak lekcję.
Patrz w przyszłość z nadzieją, żyj dniem dzisiejszym, przeszłość traktuj jak lekcję. Nie pamiętam gdzie to przeczytałam oraz kiedy, ale zgadzam się z tym w 100%.

Powracając do głównego wątku…im więcej myślałam o swoim blogu, tym więcej pojawiało się strachu, wątpliwości i przeszkód rodzących się w mojej głowie. Ale jednego byłam pewna…że moje przemyślenia, doświadczenia i czasami zbyt proste widzenie świata może komuś pomóc. A przynajmniej pokazać, że są ludzie na świecie myślący trochę inaczej. Że być może to moje wewnętrzne dziecko, które tak bardzo pielęgnuję w sobie, jest częstym zjawiskiem i nie dotyczy tylko mnie? Wiedziałam, że rozpoczęcie bloga może być swoistą terapią. Walką ze swoimi słabościami i próbą przekroczenia osobistych granic. Chciałabym mówić otwarcie o moich zainteresowaniach i być może zarazić Was pasja, nietuzinkowym myśleniem i otwartością na otaczający nas świat.
Moją pierwszą miłością jest motoryzacja…i dlatego pojawiła się część na mojej stronie nazwana „Baba za kierownicą”. Zdaję sobie sprawę, że moja wiedza na ten temat jest koszmarnie daleko od wiedzy motoryzacyjnych specjalistów. Mam jednak nadzieję, że moja pasja pomoże kobietom pokochać własne auto i pozwolić na swobodę w podstawowym serwisowaniu. Czy nie będzie to wspaniałe uczucie, kiedy nie będziesz musiała prosić męża, partnera, chłopaka o sprawdzenie poziomu oleju? Lub zabłyśniesz na temat rodzaju tapicerek w autach i ich zalet oraz wad? Mam nadzieję, że Wasze pytania rozwiną ten dział i będziesz współtwórcą tej części mojej strony.


Moją kolejną, mało kobiecą pasją są gry komputerowe. I nie ukrywam, że byłoby idealnie zarazić kogoś moją pasją do tego wirtualnego świata, który dobieram sobie w zależności od nastroju.
Ale to są tematy na kolejne posty. W tym wpisie chciałam poruszyć temat mojego ekshibicjonizmu duchowego, który objawia się w moich postach. Jasne, że obawiam się moich niedoskonałości, które krok po kroku będą obnażane. Ale czy nie jesteśmy narażeni na krytykę przez całe nasze życie?
Czy nie jesteśmy do tego przyzwyczajone od wczesnych lat naszego istnienia?
Ze nie mam tak fajnego plecaka jak moja koleżanka z ławki, że nie mam tak długich nóg jak znajoma z Liceum, że nie zdałam wystarczająco dobrze egzaminu…że źle gotuję, że mój strój jest zbyt kolorowy…tutaj każdy może wstawić swoje życiowe powody do krytykowania przez innych.
Dlatego zaczęłam pisać, bez względu na końcowy efekt. Moja ciekawość świata, innego spojrzenia na świat oraz chęć rozliczenia się z własnymi demonami, w tym przypadku zwyciężyła.
Zazwyczaj nie mam problemu z przelewaniem swoich myśli na kartkę, w tym przypadku na klawiaturę. O dziwo, ten wpis kosztował mnie najwięcej. Rodził się po kawałku, przez kilka dni. I chyba wiem dlaczego…bo tutaj przyznaję się do tego, że popełniam błędy, że nie jestem idealna, że mam wady…i chociaż to oczywiste, to przyznaj się przed samą sobą ile razy powiedziałaś lub powiedziałeś (nie chciałabym tu nikogo pominąć):
Tak! Mam wady!

Tak! Błądzę i podejmuję złe decyzje!
Nie! Nie jestem idealna!

Nie! Nie zaliczam się do grupy nieomylnych! (O ile tacy naprawdę istnieją).
Ciężko, prawda? Dlatego być może mnie teraz zrozumiesz.

Mój blog to miejsce naprawdę dla każdego. Nie będę opisywać idealnego świata. Nie będę robić perfekcyjnych fotek z luksusowym zegarkiem na tle kierownicy Bentleya, nie będę wstawiała wpisów o idyllicznym życiu w luksusowych wnętrzach. To jest moje miejsce na moje wnioski, na moje przemyślenia i obserwacje. City Jungle od samego początku miało być i jest miejscem do zapisywania moich przemyśleń. Nie wszystkich…ale na pewno takich, z którymi chcę dzielić się z resztą świata.

I pokazywać życie takim, jakim jest.

A życie nie jest idealne. Nigdy i u nikogo. Koniec i kropka.

Lady Genesis

blog CityJungle.p