Strefa komfortu- zło? A może szczęście?

06.04.2020

Na Świecie jest prawie 8 miliardów ludzi. Tyle samo małych, osobistych chwil szczęścia.

Ostatnio przeglądając sieć, zajrzałam na stronę populacja.population.city/world, gdzie co pół sekundy są przesyłane dane dotyczące urodzin i zgonów na całym świecie.

I wiecie co mnie uderzyło? Z jaką prędkością zmieniają się te liczby. Wydaje nam się, że na wszystko mamy czas. Że nie warto cieszyć się słonecznym dniem, że nie ma sensu przystanąć na chwilę podczas zachodu słońca. I wiem, że to brzmi bardzo romantycznie…a mi raczej daleko do romantyczności i jestem pewna, że już kilka razy wspomniałam o tym na moim blogu.

Ale zastanówmy się na chłodno: czy sami nie zabieramy sobie radości i przyjemności, które spotykają nas każdego dnia? Czy to nie jest tak, że sami sobie fundujemy brak czasu na wszelkie przyjemności?

Ostatnio tak dużo słyszy się o wychodzeniu ze strefy komfortu. Nie ukrywam, że wyjątkowo mnie to irytuje. Ogólnie mimo moich czasami może zbyt bardzo pompatycznych wpisów na moim blogu, nie jestem fanką wszelkiej maści trenerów duszy i głębokich myśli powielanych na portalach społecznościowych.

Ale czasami celność niektórych sformułowań skłania mnie do przemyśleń na dany temat. I właśnie nawoływanie do wyjścia ze swojej strefy komfortu ostatnio przykuło moją uwagę i pozwoliło na bardziej wnikliwą analizę popularnych i udostępnianych przez większość motywacyjnych cytatów.

I właśnie dziś pozwolę sobie skupić się na zyskującym ostatnio na popularności haśle:

“Wyjdź ze strefy komfortu.”

Ale do rzeczy: Nie po to tworzę swój własny, komfortowy świat aby go opuszczać. Stworzenie swojej własnej oazy spokoju kosztowało mnie mnóstwo pracy i wyrzeczeń. I nie mam zamiaru jej zamieniać na środowisko, które powoduje u mnie dyskomfort.

Jeśli przebywanie w strefie komfortu stwarza nam przyjemność, to dlaczego nie czerpać z tego pełną garścią? Przecież każdy jest inny. Nie ma dwóch takich samych osób na świecie. Każdy ma swój własny krąg przyjemności.

 

Jakże cudowne jest to, że każdy może mieć swoje i tylko swoje prywatne, bezpieczne Eldorado.

Bo przecież dla każdego szczęście oznacza co innego: dla jednego będzie to kolejny zawodowy sukces, dla innego widok gór, a jeszcze dla innego możliwość spania bez nastawienia budzika lub uśmiech ukochanej osoby.

Jednym sprawia radość pracy w korporacji, a drugi odnajduje szczęście, gdy może pracować na werandzie z laptopem na kolanach.

Istotne jest to, żeby zauważyć jaki moment powoduje u nas uśmiech.

Najważniejsze, żeby nie przegapić, żeby nie przeoczyć, żeby dostrzec to, co jest tą chwilą szczęścia…bo w natłoku problemów i ciężarze pokonywania trudności i przeszkód zawsze trafia się ten moment, ten ułamek sekundy…ta chwila, która jest jedna i jedyna, niepowtarzalna, wyjątkowa i powodująca uśmiech. Być może czasami tylko wewnętrzny…ale przyprawiający nas o uczucie błogości i ciepła.

Dlatego rozglądajmy się i bądźmy czujni. Żeby nie przegapić i złapać chwilę, dzięki której chociaż przez moment możemy poczuć euforię i taką zwykłą dziecięcą radość. Bo to właśnie chwile w naszym życiu sprawiają, że cały świat może wywrócić się do góry nogami i chociaż przez moment przybrać postać elfa, Mikołaja i Anioła w jednym.

To może być uśmiech, dobra wiadomość, obecność drugiej osoby…bo to brak zła…bo to możliwość ujrzenia słońca…Właśnie to wszystko i nic powoduje, ze jesteśmy szczęśliwi.

 

Od dziś nie urońmy ani jednej sekundy…bo to właśnie te sekundy…te momenty powodują, że kiedyś dostrzeżemy, że właśnie w tym momencie byliśmy tak zwyczajnie SZCZĘŚLIWI…i takich chwil życzę i sobie…i Wam jak najwięcej…

blog Cityjungle.pl