Być czy mieć- o to jest pytanie!

08.04.2022

Kiedy zaczęłam studiować dziennikarstwo dawno, dawno marzyłam o zostaniu dziennikarką niezależną.
Taką, która naprawdę pisze, jak jest. I pisze to, co myśli. O moja naiwności…
Ale to jest historia na kolejny wpis. To, co spowodowało powrót wspomnień, to sytuacja najnowsza.
Stworzyłam tego bloga, by móc przelewać na papier (w tym przypadku na ekran komputera), wszystko to, co mnie wzburzyło, zachwyciło itd. Generalnie to, co wywołało we mnie jakieś emocje. Nigdy nie tworzyłam tej strony z myślą o zarobku. Dawało i daje mi to przyjemność.
Z czasem okazało się, że coraz więcej ludzi wchodzi na tę stronę, co nie ukrywam, bardzo mnie zaskakiwało.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że moje teksty są proste, zapewne pełne błędów i na pewno jest ogrom pracy nad moim piórem.
Nigdy nie uważałam, że jestem wybitna w tym co robię. Ale daje mi ogromną satysfakcję i pozwala nie zwariować w czasach, które nie do końca rozumiem. Ale być może to właśnie przyciąga ludzi na tę stronę lub może zwykła ciekawość, czy poruszę tematy kontrowersyjne.
Nie wiem, chociaż mam pewne wnioski obserwując narzędzia pomagające w analizie moich odbiorców.
Nigdy na tej stronie nie zarabiałam i chciałam to kontynuować.
I zrobiłam coś wbrew sobie i jak zawsze w takiej sytuacji okazało się, że to był błąd. I to tyle słowami wstępu.
Już spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego ten wpis powstał. Jak już wspomniałam, postąpiłam niezgodnie ze swoimi założeniami.
Mianowicie po zapoznaniu się ze statystykami odsłon mojego bloga, postanowiłam zgłosić się do AdSense.
Na marginesie tylko wspomnę, że AdSense pozwala stronom internetowym zarabiać, dzięki wyświetlaniu reklam.
Pomyślałam, że zaryzykuję. Chociaż mój wewnętrzny głos mówił nie. I tutaj nie będę rozwodzić się nad tym jak wygląda procedura i jakie wytyczne trzeba spełnić, żeby móc przystąpić do takiego programu.
Osoby, które interesowały się tworzeniem stron internetowych to zapewne wiedzą, a reszta na pewno nie będzie zainteresowana. Chyba że się mylę, to proszę o wiadomość i opiszę każdy krok. Być może to komuś pomoże. Ja z takiej pomocy nie korzystałam i byłam zmuszona do samodzielnej pracy.
Ale do rzeczy! Dostałam odmowę i wśród punktów, które muszę spełnić, aby móc przystąpić do tego jakże elitarnego grona był jeden, który na zawsze potwierdził, że nigdy już więcej nie postąpię wbrew swoim przekonaniom.
Otóz zasugerowano mi, że powinnam pisać zgodnie z trendami. Z ciekawości weszłam na stronę badającą trendy i między innymi, gdzie oczywiście znalazły się tematy o Ukrainie, gali rozdania Oskarów, piłce nożnej znalazł się jeden z popularnych tematów, który mnie dosłownie rozbawił. Mianowicie wciąż najlepiej wyszukującym się tematem w Google, jest temat Kim Kardashian.
I tutaj poddałam się bez walki.
Bo jeśli mój blog, gdzie przelewam swoje myśli, ma być kolejnym banerem reklamowym, który za kilka złotników sprzeda się i będzie podążał zgodnie z trendami, tym samym wyrzekając się indywidualności i prywatnego szlifu, to ja wolę dokładać do prowadzenia mojego bloga.
Nie po to buntowałam się całe moje życie walcząc ze stereotypami, z zakłamaniem, fałszem i dwulicowością, żeby teraz prowadząc swojego bloga mieć z tyłu głowy myśl, że temat nie jest w trendzie lub nie spodoba się większości, lub będzie źle się pozycjonował.
Trudno. Zawsze wychodziłam z założenia, że wszystko należy robić z sercem.
I jeśli coś sprawia radość, to należy to kontynuować. Jest tak niewiele rzeczy na tym świecie, szczególnie w tych trudnych czasach, które dają radość. I wolność. I niezależność.
Taką dziecięcą. Zwyczajną. I dlatego postanowiłam kontynuować swoją przygodę z blogiem.
Zgodnie z sobą. Z własnym sumieniem i przekonaniami.
Nie zarabiając. Dokładając. Niech tak będzie. Przynajmniej mam gwarancję, że pozostaję autentyczna. Tyle.
blog CityJungle.pl